czwartek, 26 marca 2009

Kto nie ma pojęcia o fantasy - Dukaj, Orbitowski i Szostak o Fabryce Słów

Czas jakiś temu na blogu Maega natknęłam się na wzmiankę o pewnym artykule i kontrowersjach, jakie wzbudził w środowisku fantastycznym. Zaintrygowana przeczytałam i zniesmaczyłam się. Nie tematem - tutaj akurat dyskutanci nie odkryli Ameryki - ale jakością prowadzonej "rozmowy" i nieznajomością przez owych dyskutantów tematu.

Po pierwsze - rozmowa prowadzona jest według określonego schematu, który sugeruje kolejne pytania i tezy.

Po drugie - panowie używają takich terminów, jak "świadomość twórcza", "konwencja", czy "czasowość języka" i niestety z przykrością stwierdziłam, że sami niezbyt je rozumieją.

Po trzecie - tekst szerzy się od autoreklamy i reklam książek rzeczonych znawców tematu; nieładnie! To nieprofesjonalne!

Ciekawe jest, że to nadobne trio traktuje czytelników tak samo, jak Fabryka Słów - jak, nie przymierzając, pustogłowych, którym zależy jedynie na czytaniu o seksie i mordach; ani razu nie padło słowo "wielu" czy "większość", nie. Wszyscy czytelnicy to głąby, bo czytają książki FS, a nie Dukaja czy Szostaka. Otóż, drodzy panowie, wyobraźcie sobie, że czytałam Króla Ducha i jestem przekonana, że nie jestem jedyną!

Tekst szerzy się od złośliwości, kompletnie zresztą nieuzasadnionych. Orbitowski zarzuca np. Grzędowiczowi dzielenie akcji na akapity (szybka - krótkie, wolna - dłuższe), a sam stosuje się do tej zasady. Ance Kańtoch dostało się, że rozgrzebuje jeden i ten sam świat - wyraźnie widać, że nie czytali jej opowiadań i 13 Anioła. Zarzucają brak indywidualności stylu - no też coś! I to żeby jeszcze Żambochowi czy innym rzeźnikom! Nie, czepili się Grzędowicza, który nikogo nie podrabia i pisze po swojemu, albo Kańtoch - no pokażcie mi drugą taką!

O fantasy wypowiada się Dukaj - pisarz SF i od razu widać u niego typowe dla gości od fantastyki naukowej podejście - lekceważące, pełne wyższości. Proszę pana, o wiele trudniej wkręcić powieść w sztywne reguły konwencji, niż wymyślić coś kompletnie innego. Spróbowałby pan.

Ogólnie tekst, długi jak cholera, zmęczył mnie i przyprawił o mdłości. I nie dziwię się Grzędowiczowi, że zareagował. I chętnie powtórzę za nim: "A ten swój portret, wsadźcie se koledzy w kałamarz!"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz