środa, 13 lipca 2011

Horror w stylu przypowieści - "Sierociniec", scenariusz: Sergio G. Sánchez, reżyseria: Juan Antonio Bayona, 2007

Nigdy nie byłam wielką fanką horrorów, za bardzo się boję bać, ale od czasu do czasu lubię zajrzeć za zakazane przeze mnie drzwi i poczuć dreszcz strachu na karku. Jeśli już tak się zdarza, sięgam po prozę Łukasza Orbitowskiego albo Stefana Grabińskiego, ostatnio jednak coraz częściej zaglądam w literackie rejony grozy i horroru, w planach mam zapoznanie się z klasyką gatunku. Filmowo nie znoszę obrazów epatujących przemocą i krwią, nigdy nie byłam w stanie wytrwać dłużej niż pięć minut w oglądaniu Obcego, natomiast Lśnienie oglądałam z rosnącą fascynacją. Jednym słowem, wolę horror psychologiczny, operujący klimatem niepokoju zamiast porozrzucanymi wszędzie flakami. Dlatego postanowiłam obejrzeć Sierociniec, zaintrygowała mnie historia opuszczonego domu, w którym wychowała się Laura, by po latach przywrócić mu dawną funkcję, tytułowego sierocińca. Okazuje się, że dom kryje makabryczną tajemnicę. 

Przyznam, że film po części spełnił moje oczekiwania, nie spodziewałam się takiego finału i byłam poruszona rolą Belén Ruedy grającej Laurę, główną bohaterkę. Zachwycały mnie zdjęcia i sam dom, fabuła przypominała historię Piotruś Pan. Sam rozwój akcji był jednak schematyczny do bólu i po części przewidywalny. Uszy raziła koszmarna muzyka, całkowicie nie pasująca do atmosfery, a w momentach, które zapewne miały mnie przerazić, wybuchałam śmiechem. Nie podobało mi się również potraktowanie przez twórców wątku matki, zdolnej zrobić wszystko, by odnaleźć ukochanego synka, w opozycji do ojca, który nie może znieść całego napięcia i wyjeżdża. Skąd taka mała wiara w mężczyzn? A może tego typu rozwiązania są odpowiedzią na kino akcji, w którym mężczyzna jest wojownikiem? Nie wiem, ale widziałam chyba zbyt wiele filmów o takiej strukturze i czuję się nimi po prostu zmęczona.

Wspomniałam o Piotrusiu Panie, kto obejrzał lub obejrzy Sierociniec być może wpadł/wpadnie na ten sam wniosek. W ogóle obraz utrzymany jest w tonie swoistej przypowieści, takiej baśni dla dorosłych, której morałem jest nakaz, by słuchać dzieci, gdyż one jako jedyne widzą to, co dla nas, starszych jest już niedostrzegalne. Lekceważenie najmłodszych może doprowadzić do tragedii, o czym się przekonała główna bohaterka w najgorszy możliwy sposób. Gdyby jeszcze do zakończenia dokręcić równie dobrą pozostałą część filmu, byłby to naprawdę dobry i mądry horror.

1 komentarz:

  1. Swego czasu w ogólniaku czytałam sporo horrorów, a potem coś we mnie pękło, i nagle zaczęłam się przeraźliwie bać :) Teraz rzadko mi się zdarza, zarówno czytać, jak i oglądać. Sierociniec widziałam jakiś czas temu, ale dopiero twój wpis przypomniał mi jego treść. Pozostało mi tylko mgliste wrażenie, że piękne zdjęcia w tym filmie były.

    OdpowiedzUsuń