niedziela, 19 lutego 2012

I gdzie ta zabawa i śmiech, panie Mendoza? - "Brak wiadomości od Gurba", Eduardo Mendoza, tłumaczenie: Magdalena Tadel, Znak 2010

Jakoś nie mam szczęścia do hiszpańskojęzycznych autorów mainstreamowych próbujących swoich sił w fantastyce. Najpierw rozczarował mnie Mario Vargas Llosa Gawędziarzem, teraz Eduardo Mendoza książką Brak wiadomości od Gurba. Do lektury skusił mnie zachęcający opis, obiecujący dobry humor, grę z konwencją science fiction. Kiedy pisałam o Mendozie w zapowiedziach, wyraziłam nadzieję, że jego powieść będzie lepsza od polskiego Alkomatora. Pomyliłam się jednak. Brak wiadomości od Gurba nie jest ani zabawna, ani błyskotliwa.

Wizyta kosmity w Barcelonie służy opisywaniu hiszpańskiej rzeczywistości w krzywym zwierciadle. Być może odczuwałabym jakąkolwiek przyjemność z lektury, gdybym interesowała się hiszpańską kulturą. Sądziłam jednak, że powieść będzie bardziej uniwersalna. Autor na zaledwie 162 stronach nie zawarł ciekawej fabuły ani głębszych informacji o swoim bohaterze, a jedynie mnóstwo przytyków na temat Barcelony i jego mieszkańców, z których nic tak naprawdę nie wynika. Książeczka przypomina mi słabe amerykańskie parodie filmowe, walczące o uśmiech widza poprzez niewybredny i prosty humor, na który szkoda czasu. Podobnie w tym wypadku żałuję tych dwóch godzin i nawet nie jestem w stanie więcej napisać o tym wątpliwym dziełku, co tylko świadczy, jak małe wywarło na mnie wrażenie.

8 komentarzy:

  1. Och, w końcu ktoś, kto podobnie jak ja, nie uważa Mendozy za szalenie zabawnego i ożywczego. Bla bla.
    Dzięki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No akurat z tym nie trafił, może inne jego powieści są lepsze?

      Usuń
    2. Już nie próbuję, spróbowałam dwie i żadna nie bawiła.
      Medoza

      Usuń
  2. A ja śmiałam się głośno i radośnie przy "Brak wiadomości od Gurba". Z tego co czytałam, chyba nawet na okładce książki, to jest to lektura szkolna w Hiszpanii. A sam Mendoza jest bardzo popularnym pisarzem. Ale co kto lubi. Na szczęście sami wybieramy co nas bawi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znak na okładce swojej o tym nie wspomniał, gdyby to zrobił, być może odebrałabym lekturę trochę inaczej, a może nie;-) I to jest fajne, że się różnimy, nie wszystkim musi się podobać to samo.

      Usuń
  3. Książki Mendozy mają spore rzesze wielbicieli, ze względu na podobno dość abstrakcyjny, psychodeliczny humor. Nie wiem, nie znam, nie wypowiadam się. Na razie mnie nie ciągnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyłączam się do nie-fanów Gurba, ale nie kładłabym tak zupełnie krzyżyka na Mendozie. Wprawdzie to było dość dawno, ale "Przygody fryzjera damskiego" bardzo mi się podobały i były śmieszne (choć humor specyficzny, przyznaję). Dlatego Gurbo rozczarował mnie bardzo, nie zaśmiałam się chyba ani razu i odłożyłam książkę wręcz zażenowana, po czym natychmiast wyniosłam ją do antykwariatu, co nie zdarza mi się często. A informacja o byciu lekturą szkolną lekko mną wstrząsnęła - może trzeba być Katalończykiem, by to pojąć?
    Pozdrawiam,momarta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm, w takim razie nie położę krzyżyka i jeszcze kiedyś sięgnę po jakąś powieść Mendozy, zapisuję sobie tytuł:-)

      Usuń