poniedziałek, 30 listopada 2009

"Pół roku po tym, jak napiszę"

Tak już od kilku lat Jarosław Grzędowicz odpowiada na pytania o wydanie kolejnej książki z cyklu Pan Lodowego Ogrodu. Ta odpowiedź padła również na spotkaniu autorskim w Empiku (pisałam o nim tutaj), gdzie pisarz promował wydanie najnowszej, trzeciej, części PLO, a na które wybraliśmy się razem z Maegiem.

Z założenia spotkanie miało mieć formę improwizowaną, jednak nie różniło się od innych tego typu (poza tym, że większość pytań padało z widowni). Może dlatego, że na pytanie prowadzącego o to, czy autor lubi improwizację, ten odpowiedział "Nie". Oczywiście, nie widzi nic złego w zabawach literackich, jednak do swojej pracy podchodzi poważnie. Dlatego też stara się dobrze przygotować do realizacji każdego pomysłu, robi notatki, szkice, konspekty... W których potem pomaga mu się odnaleźć jego redaktorka Karolina. Autor przyznał z rozbrajającą szczerością, że zdarzały mu się wpadki, jak nadanie imienia dwóm różnym postaciom albo pomylenie dud z kobzą. Pisarz też człowiek.

Jarek konsekwentnie wzbraniał się przed ujawnieniem jakichkolwiek szczegółów i rozwiązań fabuły, które znalazły się w trzeciej części książki (logiczne, prawda?). Nie chciał też oczywiście powiedzieć, kiedy do sprzedaży trafi czwarty i podobno ostatni (o ile będzie się trzymał planu, co, jak widać po rozwoju cyklu, nie idzie mu najlepiej) tom Pana Lodowego Ogrodu. Wyjaśnił jednak, że podczas pracy nad poprzednimi częściami robił także kilka innych rzeczy (zbiór opowiadań, tłumaczenia, felietony itd.), dlatego praca szła mu powoli. Teraz zamierza skupić się wyłącznie na dokończeniu powieści, nad którą pracuje już od kilku miesięcy (nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, że książki można spodziewać się za jakieś 1,5 roku, w tym te ostatnie 6 miesięcy odnosi się do "pół roku po tym, jak napiszę").

Na pytanie o formy relaksu, Grzędowicz stwierdził, że nie robi nic wyjątkowego, mianowicie "nie jeździ konno po strzelnicy z browarem w ręku". Ten ostatni jednak pomaga mu w odpoczynku i odegnaniu wszelkich trosk. Zimę wraz z żoną (Maja Lidia Kossakowska dołączyła po zakończeniu spotkania) spędzają w Warszawie, na cieplejsze miesiące przenoszą się do domu na wsi. Browar towarzyszy autorowi niemal wszędzie (żeby jednak nie było, w Empiku pił wodę mineralną;-)).

Po spotkaniu był oczywiście czas na autografy i zdjęcia. Wieczór zakończyliśmy już mniejszą paczką w Browarmii, gdzie Jarek i pozostali raczyli się ich ulubioną formą relaksu, a ja, ponieważ nie było dobrego pitnego miodu, sączyłam napój bezalkoholowy...
Dwa pierwsze zdjęcia pochodzą z blipa Maega, ostatnie też jest jego autorstwa;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz